Lata wstecz chciałem grać na gitarze
Ale w sumie, to miałem ją może ze trzy razy w łapie tylko
Chciałem nie po to, by grać ci balladę
Ale po to, że czasami dzwięk jej niesie więcej słów niż milion
Talentu do muzyki nie mam tu w ogóle
Jak kiedyś robiłem bity, no to wstyd je było puszczać
Ale jak składam rymy nawet sky is not limit
I na tym się skupiam, nie jak z Kolumbią Tomasz Kuszczak
Robię boom bap, bo taki mam kaprys
Nigdy po trupach, zawsze szczere jazdy
Zacząłem se w dwunastym, nie chciałem być martwy
A teraz zjadamy full garści owoców naszej pracy
Wchodzę na te bity
Czuję się wolnym i nie chcę nigdy wracać
Wchodzę na te akordy
Nie wiem nawet, czym są, ale to styl ma jak pierdolona Prada
Jeszcze ci zagram przy ognisku tę piosenkę
I specjalnie mówię „zagram”, nie „zaśpiewam”, tak to widzę
Noc jest czarna, wszystko ma być tu kompletne
A jak obok spadnie gwiazda, to zrobimy koncert życzeń (x2)
Czy dla ciebie byłbym parą i przez życie byśmy śpiewająco razem szli
Gdybym razem z tą gitarą był jak muzyk, co potrafi trafiać w emocje jak nikt
Liczę rzeczy, które muszę zrobić, wyszła szóstka, dokładnie tyle ile liczba strun
Znam swoją wartość i to nie marna przewózka, a jak gram, to krzyczę „jebać”, no bo mamy w sobie bunt
Niepotrzebny mi futerał, no bo jeszcze się nie zbieram, zostaniemy tu do rana, inni zdążą usnąć
Teraz obcy jest mi blamaż, bo ta praca i starania dają efekt, chociaż zrozumieć to trudno
Leci w eter ta ballada, mimo że nią chyba nie jest, ale chuj w te konwenanse
Z dystansem podchodzę, nie szukam też wyjaśnień
A jak razem na drodze, no to już do końca razem
Jeszcze ci zagram przy ognisku tę piosenkę
I specjalnie mówię „zagram”, nie „zaśpiewam”, tak to widzę
Noc jest czarna, wszystko ma być tu kompletne
A jak obok spadnie gwiazda, to zrobimy koncert życzeń (x2)