6 s Homer LyricsWidzę rzeczy tam gdzie powinny być zdania chyba
Wobec twardych faktów pozostaje domniemywać
Se rzuciłem śledziem w jądro, tak rozbiłem biwak
Możemy wiele osiągnąć, mocna komitywa
Tak jestem śmieciem ale odpady to nasz emblemat
I żyję w przerwie, to jak zgubić się, to jak diastema
Nie wiem jak im to wyjaśnić mordo że mnie nie ma
Ale ty się nie martw, spełniaj polecenia
Się musiałem nabiegać żeby mieć tyle w podeszwach
Robię slalom między złem, a dobrem muszę, przestać
Młody baron kilka lat no i magnificencja
Stałem straszny się, mam wyjebane w piedestał
Czuję okrutnie się tak jakbym wybierał złą opcję
Każde moje słowo cud, przez każde tracę oddech
Być może okłamałem się wcześniej niż mogę spojrzeć
Nie chcę żebyś to czuła, chcę żebyś już przyszła po mnie
Te odpady pulsują we mnie jestem wodociągiem
Po kresce czuję się swobodnie, jakbym widział zorzę
Jestem tym co w tobie niewygodne, przez to tworzę
W moich butach każdy krok byłby tak jak kilometr
Zostawiłem fobie w stroboskopie w tym pokoju
Gdzie przekreśliłem ciebie na rzecz taniego owocu
Pełny ślepej wiary w to, że też dojdę do wniosków
Wiedz że gdybyś tam upadła, to też bym cię podniósł
You might also likeI wiedz że umarłbym za tych których tak nienawidzę
I wiedz że nie ma niczego co cenię tak jak życie
Skurwiele chcecie to zabijcie mnie jak nie wierzycie
Z ostatnim kłamstwem w sobie zjadłem także całą pychę
Nie wiesz jak to jest kurwa jestem narkotykiem
To anachroniczne tak jak wspominanie zwycięstw
Bardzo dużo słyszę byku, przez to zbieram ciszę
Kumpli poznaje po tym się gdy się saldo sypie
Już nie widzę nic tak jak Homer
Proszę wybacz mi jak tworzę szkołę
Umrę łudząc się, że byłem bogiem
No i pantha rhei, daj ogień
Śpiewam to jak Tom jak John Lurie
Chcę mieć duży dom na pół Gruzji
Pozdrowienia dla mojej matuli
Bez niej byłbym już dawno pusty
Nahapany kapusty, naćpany jak szczur
Byłem w każdej z tych dziur, byłem w każdej z tych dziur
Znam apatię od nóg, znam hypatię jak ból
Jestem zawsze już twój i odejdę gdy wschód
Wstanie we śnie ty znów mnie zawołaj kiedy zejdę
Świat hoduje we mnie niezdrowe perwersje
Jestem szklany i spaliłem menażerię
Widzę te obrazy przynajmniej w atelier
Daj mi kochać nagłość zdarzeń zanim umrą same
Chcę być tu tylko na chwilę, chcę być hologramem
Usta milkną ale czuję coś jak opętanie
Po talerzu ktoś umiera, daj mi pół tej samej