Na jej pogrzebie było 150 osób
Każdej z nich w gardle zabrakło głosu
Byli zrozpaczeni, wieść sie szybko roznosi
Że ten pojebaniec jest jeszcze na wolności
Ojciec roztargniony po cichu wyklinał
Dorwę i zabije tego sukinsyna
Zaraz po pogrzebie, pojechał na miasto
Miał tylko jeden cel, znaleźć typa z koloratką
Czarnym suwem prosto przed siebie pędzi
Sfrustrowany nie zauważył że on go śledzi
Dojechał na opuszczoną fabrykę i wyjął pistolet
Szukał go wszędzie aż nadszedł ten moment
Usłyszał głos: Jestem głodny, słyszysz
Zabiłem już 2 ty będziesz następny
Minęła niespełna minuta ciszy
Potem rzekł; ten pistolet jest ci zbędny
Spotkali się twarzą w twarz, ojciec zaczął strzelać
Psychopaty nie bolało, jakby był demonem
Ksiądz wziął siekierę i zaczął uderzać
Z taką siłą że kości wylatywały bokiem
To nie koniec, przecież kurwa jestem głodny
Wyrwał skórę i wsadził ją sobie do mordy
Najadł się za pięciu, teraz czas na kolacje
Idę po twoją piękną żonę i matkę
Minęło 5 minut, on był już pod drzwiami
Żona otworzyła drzwi, kurwa uciekamy
Nie zdążyli, przywiązał je do krzesła
Poszedł do komórki po piłę mechaniczną
Krótka chwila a one zaczęły stękać
Do pysznej kolacji krew zamienił na wino
Kolejna tragedia, ale jak w każdej historii
Znowu będzie męka, bo ciąg dalszy nastąpi