[Verse 1: Borowy]
Jaka jest prawda? Zobacz, w moich źrenicach, w Twoich oczach
Jedna różnica widziania naszym kątem oka
To nie na pokaz, piszę po nocach, bo chcę
O kalwaryjskich blokach, kamienicach itp
Góra Kalwaria i realia, więc HWDP
Przecież wiesz, jak to się je
Tutaj czynne emokah
I nie pytaj "jak" i "gdzie", popatrz, zrozum, pokochaj
Me miasto bez perspektyw, Ty, Samborska, wynocha
Ludzi szczerych, chociaż biednych, a im kto otworzy wrota?
Ile dusz [???]
Dziękuję za przyjaciół, których nie da się omotać
Szacunek dla rapu, wiem, że to jest moja droga
Idę nią, choć wiem, że jeszcze nieraz się zamotam
W wymiocinach życia staram się zadaniom sprostać
Sprawa prosta, wszędzie jest jakaś granica
Nie chodziłeś po tych mostach i to prawdziwa różnica
[Verse 2: Benito]
Kilka kwestii można stwierdzić, że tu chujem śmierdzi
W nabieraniu chęci jest zwinięty skręcik
Kolejny dzień się zapętlił, jakbyś zloopował beat'a
Z tego miasta szarość nigdy nie znika
Ta sama morda upita widywana co dzień
Jedni żyją głodni, inni żyją na głodzie
Jedni chcą być w modzie, inni chcą być sobą
Ktoś się stara o zapomogę, a ktoś ma problem z głową
I na nowo to samo niejeden stąd już uciekł
Realia Góra Kalwaria, Benito nawinął w skrócie
[Scratch]
Mógłbym o tym dalej gadać, ale mi się nie chce
[Verse 3: NDZ]
Pisząc ten tekst, zastanawiam się, czy do kogoś dotrze
Pełnią życia tylko do spokoju można dotrzeć
I pamiętaj, że w żadnej książce nie przeczytasz
Co tak naprawdę dzieje się na ulicach
Tu niejeden ledwo oddycha
Bo na lekarstwa niestety nie styka
A ta stoi nonstop na tej samej trasie
Łapiąc stopa, po otwarciu drzwi omowią cenę za lachę
Ty zaś zapierdalasz nonstop w robocie
A za miesiąc bierzesz jakieś marne mońce
A ten na stołku cwaniak jebany
Kradnąc, wypełnia tylko swoje kiermany
Pani Barbara znowu najebana
Znów za przysługę flaszka rozlana
I tak od rana, aż do wieczora
Dopóki Pani Burmistrz nie wyniosą jako wora
I chora jest ta cała rzeczywistość
Że w rękach takiej osoby jest miasta przyszłość
Chora